poniedziałek, 23 grudnia 2013

                             Motyl - znak od tych, którzy odeszli?
W dniu pogrzebu mojego 19-letniego syna w kościele podczas mszy wleciał CZARNY motyl. Widzieli go wszyscy. Polatał nad nami, nad trumną i znikł.
Pojawił się jeszcze następnego dnia w domu. Wleciał przez otwarte drzwi balkonowe. Po kilku minutach odleciał. Był znowu na trzeci dzień. Tylko na chwilkę. Czy są całkowicie CZARNE motyle?. Czy wlatują do zimnego kościoła w środku lata? Wlatują do domu i znikają po trzech dniach?
To było 7 lat temu. A oczy i serce pamiętać będą ZAWSZE.
Tata Tomka.

niedziela, 22 grudnia 2013

Ona była inna 


Zawsze szczera chodź trochę naiwna


Nie zawsze miała, co chciała 


Dużo w życiu wycierpiała 


Poznała chłopaka jak z bajki pięknego 

Myślała, że na wieki jej oddanego 


Chodzili na długie spacery... Wyznawali miłość, 


Ale po jakimś czasie wszystko się skończyło 


Nie było pięknych wyznań, obietnic na wspólne życie...

Zachowywał się inaczej, te ciągłe tajemnice 


Ona coś przeczuwała 


Lecz zadać pytanie się bała 


Mijały dni, miesiące 


A jej serce z żalu było konające 


Miała już dość tych kłótni i nie przespanych nocy 


Chciała usłyszeć prawdę powiedzianą w oczy 


Mieli się spotkać dnia następnego 


Czuła, że to koniec ich życia wspólnego 


Spytała prosto w twarz: 


Powiedz kogoś masz? 


Sorry mała już minął nasz czas, zapomnij o mnie i o tym

 co było 


Wystarczyła chwila a wszystko się skończyło 


Nagle zrozumiała, że na zawsze straciła kogoś, kogo 

bardzo kochała 

Odszedł a ona płacząc została sama 


Czuła się tak bardzo przez niego oszukana

Czasem, gdy go przypadkiem ujrzała 


Czekała na słowo przepraszam, za które by wszystko

 oddała

Widząc ich razem myślała, że śni 


Nie miała pomysłów na resztę swych dni 


Nie chciała już żyć, nie mogła wytrzymać tego 


Ich głupich chichotów i spojrzeń jego 


Straciła go, wszystko, co miała 


Nie mogła zapomnieć tak bardzo cierpiała 

Pragnęła jednego uciec jak najdalej 


Planowała swą śmierć, przestała wierzyć w siebie 


Już nigdy nie cierpieć i znaleźć się w niebie

Resztkami sił mówiła, co czuje 


Jak bardzo jej tego chłopaka brakuje 


Poszła, więc w miejsce obojgu im znane Przez niego i 

przez nią tak bardzo kochane 

Wyjęła żyletkę śmiejąc się z siebie 


Siedziała smutna myśląc o niebie 


Myślała o nim, jego szczerym wyznaniu

O głupich obietnicach i ich pożegnaniu

Otarła łzy zaczęła ciąć ręce 


Mówiąc: Już mnie nie zranisz, już nigdy więcej 


I w tej samej chwili ujrzała jego 


Tak bardzo przed śmiercią zobaczyć go chciała

Przymknęła na chwilę oczy 


Czuła jak kolejny raz wolniutko łza się toczy 


Podbiegł szybko, dotknął jej ramienia 


Powiedziała: Powiedz mi, dlaczego w życiu wszystko tak

 szybko się zmienia 


Mówiłeś, że kochałeś,

Dlaczego mnie kłamałeś? 


Nie miała już siły powoli wygasała 


Z uśmiechem na twarzy, bo miała przy sobie chłopca,

 któremu by wszystko oddała

On płakał i krzyczał 


Nie odchodź kochanie

Jak umrzesz me serce również bić przestanie,

Teraz zrozumiałem, że Ciebie jedną tak naprawdę 

kochałem Uśmiechnęła się raz 


jeszcze mówiąc Kocham Cię...

Nie zdążyła nic więcej

Bo w tym samym momencie oddychać przestała,

 zatrzymało się jej serce

On nie chciał już żyć, zrobił to samo, zaczął ciąć ręce

 

Przytulił ją i pocałował ten ostatni raz 


Gdy tak odchodził wolno płynął czas 


Aż w końcu usłyszał od Boga wołanie: 


Już nikt Nas nie rozdzieli kochanie..

Buu...


niedziela, 3 listopada 2013

Gunwo

Dobra ludzie pierdolicie że bez mojej pomocy Magda stworzyła tego bloga no kurwa połowę tego wszystkiego zrobiłam ja, więc jak nic nie wiecie to zamknijcie mordę. A i gówno możecie wiedzieć co czuje i czy te posty są prawdziwe ...Jak masz jakieś wonty to napisz do mnie a nie do Magdy ANONIMIE.

czwartek, 25 lipca 2013

Motylek...

Wiecie jak to jest płakać przez to że nie możecie nic zrobić? Ja wiem...
Jakiś czas temu rozmawiałam z nowo poznaną koleżanką przez skype. Rozmawiałyśmy już około godziny kiedy nagle rozmowy zeszły na robienie bransoletek. Poprosiłam ją żeby pokazała mi swoje. Odwinęła rękaw i zauważyłam pełno blizn na jej ręce. Cicho pisnęłam (był środek nocy a ja nie chciałam żeby rodzice wiedzieli że nie śpię). Ona zapytała co się stało. Zapytałam tylko:
- Jak długo?
- Aaaa... mówisz o tych bliznach? No to będzie już rok od czasu kiedy moje życie się posypało.
Rozmawiałam z nią długo o tym co się stało. Powiedziała mi że zaczęła się ciąć kiedy jej rodzice zaczęli się kłócić. Ona nie chciała słuchać tych wszystkich kłótni, chciała żeby w końcu przestali na siebie krzyczeć.
- Pierwszy raz sięgnęłam po żyletki kiedy powiedzieli mi że planują się rozwieść. Powiedzieli mi o tym, rozpłakałam się i pobiegłam do pokoju, Zobaczyłam żyletki w pudełeczku z igłami do szycia i wzięłam jedną. Na początku się bałam, ale zamknęłam oczy i poczułam tylko jak krew spływa mi po nadgarstku.
Cyba nigdy nie zapomnę jej słów. Zapytałam jej jak ona może to robić (sama kiedyś próbowałam takiego sposobu oderwania się od problemów w rzeczywistym świecie, ale wiem że to było bardzo głupie. Niby kilka niewinnych kresek ale przypominają o problemach przez które powstały). Powiedziała mi że tylko wtedy myśli sobie "Nie jestem słaba" i że tylko wtedy "przenosi się w cichy świat krwawego spokoju". Nie wiedziałam co powiedzieć. Chwilę milczałyśmy i wtedy ona powiedziała:
- Przepraszam że musisz na to patrzeć.
Wzięła żyletkę i zrobiła kilka rozcięć na swojej ręce. Ja przez łzy zaczęłam prawie że krzyczeć:
- Przestań proszę! Nie rób tego!
Zrobiła jeszcze kilka nacięć i powiedziała że nie chciała żebym to widziała ale robi to codziennie o tej samej porze. Spytałam dlaczego a ona powiedziała po prostu:
- O tej godzinie rodzice powiedzieli mi że się rozwodzą i muszę wybrać z którym z nich chcę mieszkać.
Nie potrafiłam powstrzymać łez. Wtedy przypomniałam sobie o tym co kiedyś napisał Kuba Jacob Blubb. I wysłałam jej link do odpowiedzi w której napisał co robić żeby się nie ciąć. Zapytała mnie po co jej to wysłałam. Odpowiedziałam jej tak:
-Chcę być twoim motylkiem.
Rozpłakała się. Po chwili wróciłyśmy do poprzednich rozmów.
Wczoraj znowu rozmawiałam z nią na skype i wiecie co... ona nadal ma na ręce motylka o imieniu Magda. Nie ma żadnej nowej blizny. Kiedy mi to pokazała dodała tylko:
- Dziękuję Ci za to co mi powiedziałaś, za to że mnie wysłuchałaś. Obiecuję Ci że mój motylek nigdy nie zginie i będę go miała na ręce codziennie.
Od tego dnia kiedy powiedziałam jej o tym motylku nie pocięła się ani razu.

Chciałam dodać tu link do odpowiedzi Kuby ale szukałam jej pół godziny i nie znalazłam. Ale głównie chodzi w tym sposobie z motylkiem o to że:
- w miejscu w którym chcesz się pociąć rysujesz motylka
- nadajesz mu imię osoby która jest dla Ciebie ważna
- jeśli nie potniesz się wyobraź sobie że Twój motylek będzie nadal żył a osoba której imię nosi motylek będzie zdrowa
- jeśli się potniesz wyobraź sobie  Twój motylek umiera a osoba której imię nosił zaczyna się źle czuć i w końcu sama umiera
Ten sposób na prawdę pomaga.
Tego posta poświęcam mojej imienniczce która także prowadzi bloga. http://czarnymszlakiem.blogspot.com/
Jest to blog dla ludzi o mocnych nerwach i jeżeli boicie się krwi i rozcinania rąk to nie jest coś dla was.


Ta historia jest w 100% prawdziwa. Dostałam od niej pozwolenie żeby to opisać. Dała mi nawet zdjęcie dla osób które nie wierzą.


wtorek, 23 lipca 2013

LIST DO SMUTKU

Martyna miała 18 lat kiedy popełniła samobójstwo. Powiesiła się w łazience gdy jej rodzice pojechali na kilka godzin do jej dziadków. Nie wiedzieli co było powodem, ponieważ w szkole nie miała żadnych problemów, dobrze się uczyła, miała prawdziwych przyjaciół już od podstawówki i chłopaka, z którym była już 2 lata. No właśnie... nikt nie wiedział dlaczego tak zrobiła.Prawie nikt... bo wiedziały tylko 2 osoby. To one były powodem samobójstwa tak młodej dziewczyny.
Cofnijmy się do dnia przed wielką imprezą urodzinową Kaśki- przyjaciółki Martyny. Nastolatka chodziła ze swoim chłopakiem Krystianem po sklepach w poszukiwaniu sukienki. Znalazła idealną. Czarna sukienka z ciemnofioletową koronką doskonale podkreślała jej szczupłą sylwetkę i długie, drobne, opalone nogi. Wyglądała prześlicznie i była szczęśliwa, że Krystian dał się namówić na wspólne zakupy. Jedna rzecz ją bardzo zdziwiła. Cały czas gdy rozmawiali o tej imprezie sprawiał wrażenie jakby nie chciał na nią iść. Kiedy Martyna pytała go czy coś się stało i czy na pewno chce tam iść odpowiadał "Muszę pójść". Nie chciała dręczyć go pytaniami typu "Dlaczego?", "Co się stało?" bo bardzo nie lubił na takie odpowiadać.
Nadszedł dzień wielkiej imprezy. Martyna razem z Krystianem podeszła do Kaśki ubranej w żółtą neonową sukienkę i czarne, wysokie szpilki. Wręczyli jej prezent i poszli na parkiet. Dziewczyna od razu zauważyła że jej chłopak dziwnie przyglądał się jej drugiej przyjaciółce- Natalii. Spytała go co się stało, ale ten odpowiedział że wszystko jest w porządku, przeprosił ją i poszedł do łazienki. Po 10 minutach dziewczyna zaczęła się niepokoić, zauważyła że Natalia też gdzieś zniknęła.Poszła do łazienki i to co zobaczyła od razu wywołało u niej łzy. Krzyknęła:
- Ile to już trwa?! Jak długo spotykacie się za moimi plecami?!
- Martyna to nie tak jak myślisz- powiedziała Natalia.
- Czyli to że się przed chwilą całowaliście to tylko moja wyobraźnia?! Darujcie sobie tłumaczenia. Mam nadzieję że będzie wam razem dobrze bo mnie już nie zobaczycie.
Rozpłakała się jeszcze bardziej i pobiegła do domu. Jej rodziców już nie było, pojechali godzinę przed imprezą. Dziewczyna znalazła sznur, związała z niego coś na kształt szubienicy, zawiesiła ją w łazience. Napisała list do rodziców, ale nie napisała dlaczego to robi. Położyła list na łóżku rodziców, poszła do łazienki, zamknęła oczy, weszła na stołek, założyła sznur na szyję i zdecydowanym ruchem nogi wywróciła stołek. Mając cały czas zamknięte oczy powoli przestawała czuć jak sznur ściska jej gardło, że nie może oddychać i po chwili już nic nie czuła... Udusiła się.
Kiedy rodzice wrócili późnym wieczorem weszli do sypialni i zobaczyli na łóżku list. Mama Martyny otworzyła kopertę i przeczytała list. Rozpłakała się i pobiegła do łazienki w nadziei że to nie prawda. Zobaczyła martwą córkę wiszącą w samym środku łazienki. Była blada, oczy miała zamknięte, a jej twarz była lekko smutna tak jakby mówiła do matki "Przepraszam".
Jedyną rzeczą jaka im pozostała był list a w nim słowa, które smuciły za każdym razem tak samo.
"Drodzy rodzice
Przepraszam was za to jaka byłam, za wszystkie kłopoty jakie przeze mnie mieliście, za wstyd jaki doświadczyliście przez moje zachowanie. Przepraszam za wszystko.
Dziękuję za wszystko co dla mnie robiliście, za to że się mną opiekowaliście, robiliście wszystko żebym miała to czego potrzebowałam, za to że daliście mi życie... Dlatego tak trudno mi pisać o tym że ten list to jedyne co wam po mnie pozostanie. Muszę skończyć ze swoim życiem i kiedy będziecie to czytać ja będę wisiała w łazience już martwa. Doceniam wszystko co dla mnie robiliście i chcę żebyście wiedzieli że to nie wasza wina.
Kocham was najmocniej na świecie. <3
Wasza kochana córka Martyna" 




Opowiadanie stworzyła Magdalena Zbiciak ;) 
 http://lenolandia1.blogspot.com/2013/07/list-do-smutku.html 
  KOPIOWANIE JEST ZAKAZANE  
Amenn <333 ***


/Magda <3

czwartek, 28 marca 2013