czwartek, 25 lipca 2013

Motylek...

Wiecie jak to jest płakać przez to że nie możecie nic zrobić? Ja wiem...
Jakiś czas temu rozmawiałam z nowo poznaną koleżanką przez skype. Rozmawiałyśmy już około godziny kiedy nagle rozmowy zeszły na robienie bransoletek. Poprosiłam ją żeby pokazała mi swoje. Odwinęła rękaw i zauważyłam pełno blizn na jej ręce. Cicho pisnęłam (był środek nocy a ja nie chciałam żeby rodzice wiedzieli że nie śpię). Ona zapytała co się stało. Zapytałam tylko:
- Jak długo?
- Aaaa... mówisz o tych bliznach? No to będzie już rok od czasu kiedy moje życie się posypało.
Rozmawiałam z nią długo o tym co się stało. Powiedziała mi że zaczęła się ciąć kiedy jej rodzice zaczęli się kłócić. Ona nie chciała słuchać tych wszystkich kłótni, chciała żeby w końcu przestali na siebie krzyczeć.
- Pierwszy raz sięgnęłam po żyletki kiedy powiedzieli mi że planują się rozwieść. Powiedzieli mi o tym, rozpłakałam się i pobiegłam do pokoju, Zobaczyłam żyletki w pudełeczku z igłami do szycia i wzięłam jedną. Na początku się bałam, ale zamknęłam oczy i poczułam tylko jak krew spływa mi po nadgarstku.
Cyba nigdy nie zapomnę jej słów. Zapytałam jej jak ona może to robić (sama kiedyś próbowałam takiego sposobu oderwania się od problemów w rzeczywistym świecie, ale wiem że to było bardzo głupie. Niby kilka niewinnych kresek ale przypominają o problemach przez które powstały). Powiedziała mi że tylko wtedy myśli sobie "Nie jestem słaba" i że tylko wtedy "przenosi się w cichy świat krwawego spokoju". Nie wiedziałam co powiedzieć. Chwilę milczałyśmy i wtedy ona powiedziała:
- Przepraszam że musisz na to patrzeć.
Wzięła żyletkę i zrobiła kilka rozcięć na swojej ręce. Ja przez łzy zaczęłam prawie że krzyczeć:
- Przestań proszę! Nie rób tego!
Zrobiła jeszcze kilka nacięć i powiedziała że nie chciała żebym to widziała ale robi to codziennie o tej samej porze. Spytałam dlaczego a ona powiedziała po prostu:
- O tej godzinie rodzice powiedzieli mi że się rozwodzą i muszę wybrać z którym z nich chcę mieszkać.
Nie potrafiłam powstrzymać łez. Wtedy przypomniałam sobie o tym co kiedyś napisał Kuba Jacob Blubb. I wysłałam jej link do odpowiedzi w której napisał co robić żeby się nie ciąć. Zapytała mnie po co jej to wysłałam. Odpowiedziałam jej tak:
-Chcę być twoim motylkiem.
Rozpłakała się. Po chwili wróciłyśmy do poprzednich rozmów.
Wczoraj znowu rozmawiałam z nią na skype i wiecie co... ona nadal ma na ręce motylka o imieniu Magda. Nie ma żadnej nowej blizny. Kiedy mi to pokazała dodała tylko:
- Dziękuję Ci za to co mi powiedziałaś, za to że mnie wysłuchałaś. Obiecuję Ci że mój motylek nigdy nie zginie i będę go miała na ręce codziennie.
Od tego dnia kiedy powiedziałam jej o tym motylku nie pocięła się ani razu.

Chciałam dodać tu link do odpowiedzi Kuby ale szukałam jej pół godziny i nie znalazłam. Ale głównie chodzi w tym sposobie z motylkiem o to że:
- w miejscu w którym chcesz się pociąć rysujesz motylka
- nadajesz mu imię osoby która jest dla Ciebie ważna
- jeśli nie potniesz się wyobraź sobie że Twój motylek będzie nadal żył a osoba której imię nosi motylek będzie zdrowa
- jeśli się potniesz wyobraź sobie  Twój motylek umiera a osoba której imię nosił zaczyna się źle czuć i w końcu sama umiera
Ten sposób na prawdę pomaga.
Tego posta poświęcam mojej imienniczce która także prowadzi bloga. http://czarnymszlakiem.blogspot.com/
Jest to blog dla ludzi o mocnych nerwach i jeżeli boicie się krwi i rozcinania rąk to nie jest coś dla was.


Ta historia jest w 100% prawdziwa. Dostałam od niej pozwolenie żeby to opisać. Dała mi nawet zdjęcie dla osób które nie wierzą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz