Latarnia świeciła,śnieg prószył.
wolny ptak z Tobą. Polecimy gdzie będziemy chcieli.
Obiecuję Ci to. Obietnica leży na moim sercu.-
powiedział. Ufam mu. Ja jemu po prostu ufam. Na tyle
go pokochałam, żeby wiedzieć, że mogę mu
ufać.Trzymamy się za ręce. Słuchamy swoich uczuć,
które biją w nas jak najmocniej się da.
-Jesteś moim ratunkiem w tym okropn
ym świecie, wiesz? -mówię.
-Ty jesteś moją nadzieją, moim skarbem, moją łodzią
ratunkową. Jesteś mi potrzebna jak tlen, tlen bez,
którego nie da się żyć! Rozumiesz?! Jesteś dla mnie po
prostu wszystkim. Ty skaczesz ja za Tobą, pamiętasz? -
do oczu cisną mu się łzy.
-Ty umierasz ja też.-płaczę. Przytula mnie najmocniej jak
może. Łzy, które spływają po moim policzku zamarzają
jak moje serce. Jak na niego patrzę czuję w sercu
ciepło,
które nie wygaśnie dopóki on jest przy mnie. Jest coraz
bardziej stromo, coraz głębiej. Możemy upaść, udusić
się, ale zawsze będziemy razem, na zawsze. Widzę
gwiazdy.
-Patrz na gwiazdy, mogą świecić tylko razem z
ciemnością. Bez niej by nie istniały. Wszystko ma swój
sens, wszystko ma swoje znaczenie w tym okrutnym
świecie. -mówi.
-Racja ten świat jest okropny, był okropny przedtem jak
poznałam Ciebie. -mówię. Przytula mnie i odchodzi.Ja
padam na śnieg i w myślach przeklinam ten świat. Za co
zabrał mi Cię? Jakie miałam grzechy? Jak gorzkie były?
Dlaczego nie czuję dotyku twoich dłoni? Dlaczego nie
słyszę Twojego głosu i bicia serca? Dlaczego?
Poszedłeś sobie, bez pożegnania. Nikt mi tego nie
wyjaśni tylko Bóg.. Budzę się ze snu. Z krzykiem
odrywam się z poduszki i wiem, że to był zwykły zły sen,
który kiedyś był moją rzeczywistością.
Trzeba być uważnym. Najlepiej zatkać uszy i nie słuchać
świata, który kłamie. Dłonie zaufania, które prowadzą
mnie przez życie okazały się niczym. Nigdy się nie
poddawaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz